Wojenna migracja z Ukrainy, choć na pewno niejednorodna, jest wyjątkowa: to kobiety, często z dziećmi, z założenia przebywające w Polsce tymczasowo. Jakie mogą być konsekwencje obecności tej grupy dla rynku pracy?
Jeszcze przed wybuchem wojny mieliśmy oficjalnie na rynku pracy ponad 800 tys. cudzoziemców; tyle było zarejestrowanych w ZUS. Z tego trzy czwarte – ok. 600 tys. osób – to byli Ukraińcy. Teraz granicę przekroczyło ponad 2 mln osób, część udała się lub uda dalej, szacuje się, że na rynku pracy zostanie kilkaset tysięcy, może milion. Bardzo mało wiemy o strukturze demograficznej tej grupy. Odczucie jest takie, że faktycznie są to głównie matki z dziećmi, często też z osobami starszymi. Tu jednak pojawia się pytanie, jak duży jest odsetek rodzin, gdzie jest też babcia i/lub dziadek. To ma znaczenie w kontekście rynku pracy, ponieważ osoby z rodziny mogą zapewnić opiekę nad dzieckiem. Nie wiemy, ile jest kobiet bezdzietnych, nie wiemy, jakie uchodźczynie mają wykształcenie, jakie kwalifikacje – wysokie, niskie, przydatne czy nieprzydatne na polskim rynku pracy. Jest także pytanie o barierę językową. Powinniśmy to wszystko wiedzieć, by móc planować scenariusze dla rynku pracy.
Można założyć, że większość osób trafiła do dużych miast i tu potrzeby rynku pracy są największe, ale i tak może się okazać, że nie ma miejsc pracy dla przyjezdnych. Z kolei te Ukrainki, które trafią do mniejszych miejscowości, mogą borykać się z tymi sami ograniczeniami, jeśli chodzi o podjęcie pracy, jak Polki, np. brakiem transportu czy brakiem instytucjonalnej opieki nad dziećmi. Kobiety w Polsce pracują statystycznie rzadziej niż mężczyźni i rzadziej niż kobiety w innych krajach europejskich, te bariery w takim samym stopniu dotkną także Ukrainki.
Ze statystyk przedwojennych wynika, że dwa sektory, w których Ukraińcy najczęściej podejmowali pracę, to budownictwo i przemysł, a 60 proc. zezwoleń na pracę dotyczyło robotników i pracowników wykonujących proste prace. Co teraz się stanie? Kobiety będą musiały się dostosować do wymagań rynku? Czy może rynek pracy dostosuje się do ich potrzeb?
Jedno i drugie. Znów – nie wiemy jeszcze, ilu mężczyzn wyjechało z Polski, ani ilu i kiedy wróci. To, jak potoczy się wojna w Ukrainie, jest największą niewiadomą, która rzutuje na sytuację na rynku pracy. Niemniej już przed wojną pracodawcy mierzyli się z deficytem rąk do pracy w niektórych zawodach – chodzi zarówno o pracowników nisko wykwalifikowanych, jak i tych z wysokimi kwalifikacjami. Populacja Polski się starzeje, osób na rynku pracy jest mniej, więc pracodawcy w obliczu tych zmian koniecznie muszą dostosowywać swoje polityki zatrudniania tak, by w większym stopniu angażować osoby, które do tej pory były poza rynkiem pracy. Mówimy o kobietach, osobach z niepełnosprawnościami, osobach, które obecnie są w sektorze rolnictwa, ale tak naprawdę są tam zbędne.
Przez lata przyzwyczailiśmy się, że mieliśmy duże kohorty młodych, wykształconych osób wchodzących na rynek pracy. Rynek je zasysał. Teraz trzeba zrobić więcej, by zatrudnić pracowników. Podobne wyzwanie dotyczy pozyskania osób z Ukrainy. Dużo jest do zrobienia po stronie pracodawców – umożliwienie dokształcania, podnoszenia kwalifikacji, nauki języka polskiego, zapewnienie transportu czy nawet opieki nad dziećmi. Same działania państwa nie wystarczą.
Czy w tych staraniach pracodawcy zaczną uwzględniać w większym stopniu potrzeby kobiet? Jakie znaczenie ma płeć? Czy fakt obecności tak dużej liczby kobiet na rynku coś zmieni?
Przy założeniu, że konflikt potrwa dłużej i że kobiety nie wrócą szybko do Ukrainy, to myślę, że wyraźnie odczujemy szok ekonomiczny związany z przyrostem dużej liczby kobiet na rynku pracy, poszukujących zatrudnienia, bezrobotnych. I to może się przełożyć na zmiany strukturalne – np. zwiększy się reprezentacja kobiet w sektorach zdominowanych do tej pory przez mężczyzn. Łatwo można to sobie wyobrazić np. w transporcie – już teraz widać kobiety w komunikacji publicznej, prowadzące autobusy. Ten odsetek będzie rósł, większa będzie skłonność pracodawców do myślenia, co zmienić, żeby można było zatrudnić tych kobiet jeszcze więcej. Być może za kilka lat struktura zatrudnienia w tym sektorze będzie znacząco inna.
Na czym może polegać ta skłonność do dostrzegania potrzeb kobiet?
Pozostając przy przykładzie branży transportowej, np. firmy produkujące środki transportu zaczną je projektować z uwzględnieniem tego, że pojazd może prowadzić kobieta i w związku z tym okaże się, że kierownica powinna być trochę inaczej umieszczona.
A ciąża, macierzyństwo, menstruacja? Czy tutaj coś może się zmienić w standardach postępowania wobec pracownic?
Demografia jest nieubłagana. Jeśli pracodawcy będą chcieli zatrzymać pracowników i pracownice, będą musieli decydować się na coraz bardziej otwarte rozwiązania. Uwzględnianie menstruacji to jednak nowy wątek, dopiero kiełkuje. Nie spodziewam się znaczących zmian w ciągu roku czy dwóch. Jeśli zaś chodzi o ciążę czy macierzyństwo, problemem jest egzekwowanie przepisów kodeksu pracy, nie sam zakres ochrony. To po części efekt słabości inspekcji pracy. Na pewno istotne jest zintensyfikowanie myślenia o tym, jak ograniczać dyskryminację. Pracownice z Ukrainy będą miały słabszą pozycję przetargową. To ogromne wyzwanie dla inspekcji pracy – zapewnić egzekwowanie równości w zasadach zatrudniania osób z Polski i z Ukrainy. Mówimy np. o tym, żeby oferowane były te same umowy czy o likwidowaniu luki płacowej.
Dyskryminacja może dotknąć Ukrainki na kilku polach – ze względu na to, że są cudzoziemkami, ze względu na płeć, ze względu na macierzyństwo itd. W którym obszarze ryzyko nierównego traktowania jest największe?
Największego wsparcia będą wymagały słabo wykształcone i słabo mówiące po polsku kobiety, które mają dzieci. Nie sądzę, żeby rząd był w stanie rozwiązać te wszystkie problemy, dlatego w zakresie pomocy również w odnalezieniu się na rynku pracy bardzo ważna będzie aktywność organizacji pozarządowych.
Wcześniej czy później pojawią się też konflikty: dlaczego Ukraińcy mają wsparcie, którego nie mają Polacy. To jest ryzyko, z którym musimy się zmierzyć także w kontekście dostępu do rynku pracy, a rozwiązanie potencjalnych napięć nie będzie łatwe.
Rozmawiała Anna Zaleska
Tekst został opublikowany na gazetaprawna.pl 25 marca 2022 r.